Skocz do zawartości

Stan techniczny jest mi znany...


grand

Rekomendowane odpowiedzi

Na rynku używanych samochodów, nabywca i sprzedający dysponują zwykle wzorem umowy kupionym na giełdzie lub publikowanym w prasie motoryzacyjnej, składającym się z kilku punktów określających tożsamość osób i przedmiot transakcji.

 

W tych umowach znajduje się też zwykle klauzula mówiąca, że stan techniczny kupującemu jest znany i potem nie będzie rościł z tego tytułu żadnych pretensji. Z punktu widzenia prawa, klauzula ta ma kilka logicznych uzasadnień, ale bez dodatkowych zastrzeżeń dla kupującego jest wręcz samobójcza.

 

Uzasadnieniem jest chociażby to, że nikt nie może zapewnić, iż samochód, który przejechał np. 100 000 km, nie ulegnie w najbliższym czasie poważniejszej awarii. Z drugiej strony, kupujący świadomie lub nie, zgadza się na niewielkie możliwości roszczenia, gdyby okazało się, że nabyte auto ma wady. Twierdzi bowiem, że auto zna doskonale i nie będzie rościł pretensji, nawet wtedy, jeśli silnik i skrzynia biegów rozsypią się po 10 metrach.

 

W związku z tym najważniejsze jest, aby w umowie znalazły się wszystkie przesłanki, na podstawie których nabywca podjął decyzję o kupnie. Mogą to być punkty mówiące o przebiegu kilometrów , informacja o bezwypadkowości lub o rozmiarach naprawy blacharsko-lakierniczej. Wtedy nabywca zabezpiecza się na wypadek, gdyby przekazane informacje przed zakupem samochodu były nie prawdziwe.

 

Bardzo ważna jest także klauzula, iż w sprawach nie uregulowanych umową zastosowanie mają przepisy kodeksu cywilnego. Kupujący ma wtedy podstawę prawną do reklamacji w przypadku, gdy wykryte zostaną wady pojazdu nieznane w momencie zawierania transakcji, z powodu ich zatajenia przez sprzedającego.

 

W istocie rzeczy, nie chodzi o to, że używany samochód ma być jak nowy, bo używany jest w jakimś stopniu zużyty i dlatego ma niższą cenę, ale chodzi o to, aby przesłanki decydujące o zakupie tego, a nie innego samochodu były prawdziwe.

 

Dla nabywcy ma znaczenie, czy auto przejechało 50, czy też 150 tys. km, jak również na przykład to, czy jest bezwypadkowe. Jeśli informacje o przebiegu i ewentualnej bezwypadkowości będą zawarte w umowie, interes nabywcy będzie lepiej chroniony.

 

42c3ad6908a4c_d.jpeg

 

Źródło: motofakty.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Niby tak, ale nie sądze aby coś przy nim było robione z komputerem. Samochód jeszcze nie zna polskich dziur na drogach :D , czyli jest krótko u nas w kraju. Typowy towar do szybkiej sprzedaży.

 

:D Darek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PRAWO CYWILNE Uwaga przy kupowaniu z drugiej ręki

Ważne nie tylko jaki samochód, ale i od kogo

 

Ten wyrok to jeszcze jedno ostrzeżenie przed kupowaniem z niepewnego źródła

 

Jeśli okaże się, że auto zostało skradzione właścicielowi czy wyłudzone od niego za pomocą przestępstwa, nabywca zostanie na lodzie.

 

Tak wynika z wyroku Sądu Najwyższego z 28 października 2005 r. kończącego spór między nabywczynią takiego pojazdu a jego właścicielem. Chodziło o samochód dostawczy marki Mercedes. Jego właściciel Leszek J. umową komisu z 12 stycznia 1998 r. oddał go do sprzedaży Grzegorzowi H., właścicielowi świeżo założonego komisu samochodowego. Grzegorz H. za pomocą ogłoszeń wyszukiwał osoby zamierzające sprzedać drogie samochody, takie jak Mercedes czy Volvo. Do 20 stycznia 1998 r. zdołał ich zgromadzić na placu ponad trzydzieści. Tego dnia pojawiło się kilkunastu młodych mężczyzn, którzy wywieźli je w nieznanym kierunku. Po właścicielu komisu, młodych ludziach i samochodach słuch zaginął.

Mercedes zajęty przez prokuratora

 

Postępowanie karne z powodu niemożności ujęcia sprawców skończyło się umorzeniem. Ustalono w nim jednak, że biorąc rzekomo samochody w komis, Grzegorz H. od początku działał w zamiarze przestępczym oszukania ich właścicieli, że nigdy nie zamierzał im oddawać pieniędzy za te pojazdy. W ten sposób oszukał 38 osób. Był wśród nich także Leszek J. W maju 1998 r. policja ustaliła, że jego pojazd znajduje się w posiadaniu Elżbiety L., a ta przedstawiła zawartą z Grzegorzem H. 20 stycznia 1998 r. umowę kupna tego samochodu za 60 tys. zł i dowód wniesienia w tym samym dniu opłaty skarbowej od tej umowy. Prokurator zajął samochód na potrzeby śledztwa i zgodził się początkowo na pozostawienie mercedesa w rękach Elżbiety L., ale potem wydał postanowienie o przekazaniu go Leszkowi J. Wydanie goElżbiecie L. uzależnił od wykazania, że jest ona właścicielką.

Umowa narzędziem przestępstwa

 

Elżbieta L. zwróciła się, na podstawie art. 189 kodeksu postępowania cywilnego, o ustalenie tego przez sąd.

 

Przegrała w sądach I i II instancji. Sądy przyjęły przede wszystkim, że samochód nabyła od osoby nieuprawnionej, skoro Grzegorz H. od początku działał w zamiarze przestępczym, a umową komisu z poprzednim właścicielem posłużył się jako swego rodzaju narzędziem tego przestępstwa. Umowa ta była więc w świetle art. 58 kodeksu cywilnego nieważna.

 

Samochód został nabyty od osoby nieuprawnionej, a więc o tym, kto jest jego właścicielem, decyduje art. 169 k.c. Wedle tego przepisu osoba nabywająca rzecz ruchomą od osoby nieuprawnionej staje się jej właścicielem, jeśli rzecz jej wydano, chyba że działała w złej wierze. Jeśli jednak chodzi - jak w tym wypadku - o rzecz zgubioną, skradzioną lub w inny sposób utraconą, jej nabywca, bez względu na dobrą czy złą wiarę, może stać się właścicielem dopiero po upływie trzech lat od chwili jej zgubienia, skradzenia lub utraty.

Transakcja w niejasnych okolicznościach

 

W ocenie sądów nie można też uznać, że Elżbieta L. nabyła samochód w dobrej wierze. Samochód uzyskała w niejasnych okolicznościach. Sądy uwzględniły zeznania świadka - ochroniarza z sąsiedniej firmy. Zeznał on, że w dniu, w którym Elżbieta L. miała kupić auto, nie widział w autokomisie nikogo poza grupą młodych mężczyzn, którzy wywieźli pojazdy.

 

Sąd Najwyższy podzielił te oceny i kasację Elżbiety L. oddalił. Nie przekonały go wywody jej pełnomocnika, który twierdził, że umowa komisu między Leszkiem J. a Grzegorzem H., działającym do czasu wywiezienia samochodów legalnie, jest ważna. A skoro tak, był uprawniony do dysponowania pojazdem i kupując go od niego, Elżbieta L. stała się właścicielką.

 

- Umowa cywilnoprawna będąca narzędziem oszustwa, pretekstem do wejścia w posiadanie rzeczy, nie może być uznana za ważną - tłumaczył sędzia Józef Frąckowiak. - Grzegorz H. nie może więc być traktowany jako uprawniony do dysponowania pojazdem.

Kogo ma ochronić prawo

 

Tu są w istocie dwie osoby pokrzywdzone: poprzedni właściciel i nabywczyni. Kogo ma w takiej sytuacji chronić prawo?

 

Z wywodów Sądu Najwyższego wynika, że legalnego właściciela.

 

- Nawet gdybyśmy dali wiarę Elżbiecie L., że kupiła pojazd i za niego zapłaciła, co wcale nie jest jasne - mówił sędzia Frąckowiak - to i tak mimo dobrej wiary samo objęcie go w posiadanie nie spowodowałoby nabycia własności. Mogłoby to nastąpić dopiero po trzech latach.

 

Oczywiście, niefortunny nabywca może domagać się odszkodowania od oszusta czy złodzieja. Rzecz w tym, że najczęściej jest on albo niewypłacalny, albo - jak w tym wypadku - nieuchwytny (sygn. II CK 174/05)

Izabela Lewandowska Rzeczpospolita

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.