Norbert Jezierski Napisano 4 Lipiec 2005 Share Napisano 4 Lipiec 2005 Ponad 400 osobom katowicka prokuratura postawiła zarzuty w związku z uzyskiwaniem pozytywnych wyników badań diagnostycznych pojazdów bez ich przeprowadzania. Sprawa dotyczy jednej z dużych stacji diagnostycznych w Tychach. Dotychczas zakwestionowano cztery tysiące przeprowadzonych w niej badań technicznych, a skala procederu ciągle nie jest do końca zbadana - poinformował w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach Tomasz Tadla. Śledztwo rozpoczęło się w 2003 roku, kiedy funkcjonariusze z Wydziału do Walki z Korupcją KWP w Katowicach wykryli nieprawidłowości w stacji. Chodziło o uzyskiwania wpisów dotyczących przeprowadzonych badań technicznych pojazdów. "Okazało się, że mamy do czynienia z gigantyczną sprawą - w wielu przypadkach badania techniczne nie były przeprowadzane, natomiast wpisywane były w dowodzie rejestracyjnym informacje i pieczątki, z których wynikało, że dany samochód jest sprawny" - powiedział Tadla. Do tej pory zarzuty przedstawiono ponad 400 osobom. Są one podejrzane o przyjęcie korzyści majątkowych i osobistych, poświadczenia nieprawdy w dokumentacji związanej z badaniami technicznymi i fałszowanie podpisów na fakturach VAT. "Jest wśród nich pięciu diagnostów, którzy w procederze odgrywali największą rolę. Te osoby - wiedząc, że nie było wykonywanych badań - wpisywały w dokumentach, że zostały one przeprowadzone" - powiedział Tadla. Jak ustaliła prokuratura, często samochody przyjeżdżały na stację diagnostyczną, ale nie były poddawane badaniom. W wielu przypadkach dokumenty wypisywano zaocznie - samochody w stacji w ogóle się nie pojawiały. Pośrednicy przywozili tylko dokumenty, pieniądze za badanie i w niektórych przypadkach tzw. wynagrodzenie za poświadczenie nieprawdy. Wielu kierowców wręczało łapówki, bo bali się, że ich samochód zostanie zdyskwalifikowany w badaniach technicznych. Z oferty nieuczciwych diagnostów korzystały też duże firmy transportowe. Ich przedstawiciele tłumaczyli, że nie wysyłali ciężarówek na badania, bo musiały one być w trasie. Kontrole pojazdów w tej stacji przeprowadzały też instytucje państwowe. Kwoty łapówek nie były wysokie, czasem płacono kilkadziesiąt złotych za badanie, czasem była to butelka wódki, piwo lub ryba na Wigilię. Choć w całej sprawie przesłuchano blisko tysiąc osób i przeanalizowano tysiące dokumentów, może się okazać, że to dopiero początek sprawy. Przed prokuraturą i policją ciągle olbrzymia praca - stacja wykonywała średnio 15-18 tys. badań rocznie. "Biorąc pod uwagę ilość dokumentów, które już zbadaliśmy i dopiero zbadamy, dotknęliśmy dopiero małej części sprawy (...) Stoimy przed zadaniem zbadania dokumentacji dotyczącej około 100 tys. badań samochodów. Tyle wykonano ich od 1997 do 2003 roku - w okresie, który wchodzi w zakres naszego śledztwa" - dodał Tadla. W katowickiej prokuraturze nie było wcześniej śledztwa, w trakcie którego w jednej sprawie ujawniano by tak wielu podejrzanych w tak krótkim czasie. Większość podejrzanych przyznała się do zarzucanych im przestępstw. Wielu z nich skorzystało z możliwości skazania bez procesu, takie wnioski składali już na etapie śledztwa. Dostaną kary więzienia w zawieszeniu i grzywny. Do sądu trafiło już dziewięć aktów oskarżenia w tej sprawie, które objęły ponad 100 osób. Większość z nich to kierowcy, ale są też osoby, które pośredniczyły w procederze. W śledztwie, które ciągle się toczy, status podejrzanych ma 305 osób. Prokuratura przesłała do wojewody śląskiego wniosek o cofnięcie stacji zezwolenia na działalność. (PAP, 30.06.2005, źródło: www.interia.pl) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.