grand Napisano 7 Październik 2005 Napisano 7 Październik 2005 Na polskich drogach śmierć zbiera obfite plony. Za kierownicami samochodów siedzą nerwowi kierowcy, którzy nauczyli się parkować na placu i wykuli na blachę kodeks, ale nie potrafią bezpiecznie jechać. To najczęściej oni zawodzą. – Na bezpieczeństwo na drodze składają się trzy elementy. Pierwszy to samochód, drugi to stan drogi, a trzeci to człowiek, za którego dopuszczenie do ruchu odpowiadamy my – mówi Wiktor Spiżewski, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Poznaniu. W Polsce kuleje każdy z tych elementów, chociaż za większość wypadków odpowiada człowiek. Najczęstsza przyczyna katastrofy to niedostosowanie prędkości do warunków na drodze. Dlatego w 2004 roku doszło w Polsce do ponad 50 tys. wypadków, w których zginęło prawie 6 tys. osób. Co siódmy kierowca ginących w UE traci życie na polskich drogach. Sytuację miał zmienić nowy system szkolenia i egzaminowania kierowców. Najważniejsze z nich obejmują rezygnację z jazdy na placu manewrowym i zastąpienie jej parkowaniem w realnej sytuacji, na przykład na parkingu przed supermarketem. Poza tym będzie jazda poza terenem zabudowanym z prędkością 90 km/h, a także jazda nocą. – W samochodzie egzaminatora znajdzie się kamera, która będzie rejestrować to, co dzieje się przed samochodem i mikrofon, który nagra toczące się w aucie rozmowy – informuje Justyna Bracha z Departamentu Transportu Drogowego Ministerstwa Infrastruktury. – Na razie jednak rozporządzenie znajduje się w centrum legislacyjnym rządu. Chcemy, by zmiany zaczęły obowiązywać od grudnia. Problemem jest także poziom kształcenia. – Umiejętności kierowców, którzy przychodzą na kurs od wielu lat się nie zmieniają – zauważa Zygmunt Borowski, z poznańskiego WORD-u. – Egzamin teoretyczny oblewa siedmiu na dziesięciu kandydatów na kierowców. Spośród tych trzech, którzy przeszli do praktyki, szansę na pozytywny wynik ma jeden – twierdzi Wiktor Spiżewski. – Poziom szkolenia w wielu ośrodkach jest fatalny. W dużych miastach jeszcze nie jest źle, bo jest konkurencja, natomiast w mniejszych jest beznadziejnie – uważa Piotr Monkiewicz z Automobilklubu Wielkopolski. – Jeśli tak drastycznie, jak w ostatnich latach, zmienia się sytuacja na drogach, pojawia się coraz więcej samochodów, które są coraz szybsze, zwiększa się natężenie ruchu, to musi się zmieniać także system szkolenia i egzaminowania. Nie można zapomnieć i o tym, czego ustawodawca nie jest w stanie zagwarantować nawet 100 godzinami praktyki za kierownicą na kursie. To wyobraźnia. Na kursie nikt nas jej nie nauczy. Sami ją rozwijamy, jeżdżąc. – Kierowca, który zrobił 1000 kilometrów myśli, że jest mistrzem rajdowym, ale po 10 tys. zaczyna rozumieć, że dopiero uczy się jeździć – uważa Piotr Monkiewicz. Źródło: motofakty.pl Cytuj
Tomek D Napisano 7 Październik 2005 Napisano 7 Październik 2005 Mam znajomego który po zdaniu egzaminu i tak prawie że nie znał znaków. Uczył się tylko z testów a tam wiadomo A,B.. i potem spotkaj się z takim na drodze Cytuj
kowal Napisano 22 Grudzień 2005 Napisano 22 Grudzień 2005 Nie dla pirata zawieszenie Dwa lata więzienia i pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych - na tyle Sąd Okręgowy skazał wczoraj 25-letniego Radosława A. za spowodowanie wypadku, w którym zginęli dwaj młodzi koszykarze z Pisza, Łukasz Świder i Marcin Murawski. Sąd bardzo surowo potraktował kierowcę busa, którym drużyna Roś Pisz wracała z mecz w Elblągu. Prokurator domagał się dla niego kary pozbawienia wolności w zawieszeniu, ale sąd uznał, że Radosław A. na pobłażanie nie zasłużył. Tym bardziej że określenie pirat drogowy pasuje do niego jak ulał. Mimo małego stażu za kółkiem Radosław A. zebrał już 34 punkty karne za wykroczenia: dwa razy został złapany na przekroczeniu dozwolonej prędkości o ponad 50 kilometrów, musiał też ponownie zdawać egzamin na prawo jazdy. - Dziwna w tym wszystkim była decyzja pracodawcy oskarżonego, który z tymi materiałami w ogóle się nie zapoznał - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Andrzej Gwizdała. Radosław A. pracował w firmie taksówkowej, z której Roś Pisz wynajmował busa, gdy koszykarze jechali na mecze. 11 stycznia wieczorem wracali z Elbląga. Radosław A. mówił, że nie zauważył przyczepy z drewnem, bo była nieoświetlona. Co innego mówił jednak traktorzysta, kierowca Malucha, który jechał tuż za busem, a także policjanci. A Radosław A. znów jechał za szybko. Miał na liczniku ponad 80 kilometrów w miejscu, gdzie wolno było jechać tylko 70. Biegły od wypadków wyliczył, że gdyby jechał tyle, ile trzeba, zdążyłby wyhamować, nawet gdyby rzeczywiście zauważył traktor w ostatniej chwili. A tak uderzył prawą stroną w róg przyczepy. Akurat w miejscu, gdzie siedział Łukasz Świder. - To był taki wspaniały chłopiec, taka przyszłość była przed nim, święta bez niego to będzie prawdziwa tragedia - matka Łukasza, Hanna Świder, bardzo przeżywała proces. W sądzie przez cały czas obecni byli zresztą rodzice obydwu chłopców. Jako częściowe naprawienie szkody sąd zobowiązał kierowcę do zapłacenia im po 10 tysięcy złotych. Stanisław Brzozowski s.brzozowski@gazetaolsztynska.pl R e k l a m a Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.